Od projektantki do właścicielki wyjątkowej galerii sztuki

Mira Sabatowicz stworzyła w Tomicach miejsce niezwykłe, a sama znalazła tu idealne warunki, by rozwijać się artystycznie.

Tata chciał, by poszła w jego ślady i kształciła się w jakimś technicznym kierunku. Ona, choć początkowo mu uległa, w końcu odważyła się podążyć za głosem serca i zająć tym, co zawsze ją pociągało – twórczością artystyczną. Zamiłowanie do piękna przywiodło ją z Krakowa do Tomic, gdzie w zabytkowej chacie założyła galerię – wyjątkowe miejsce, które z nieprzepartą siłą przyciąga miłośników sztuki.

Dla Miry Sabatowicz rysowanie i malowanie zawsze było ulubioną rozrywką. Marzyła o tym, by po podstawówce pójść do liceum plastycznego. Ale, za namową taty, wybrała ogólniak, a w nim profil matematyczno-fizyczny. Jednak nie czuła się tam dobrze i po skończeniu drugiej klasy chciała zmienić szkołę. Nie zdecydowała się na to tylko dlatego, by nie tracić dwóch lat nauki. Po maturze próbowała dostać się na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, niestety bez powodzenia. Ostatecznie zdecydowała się studiować wychowanie plastyczne na Uniwersytecie Pedagogicznym. – Wiedziałam, że nauczycielką nigdy nie będę, lecz dało mi to możliwość rozwijania talentów artystycznych. Bardzo mile wspominam okres nauki. To było fajne miejsce do studiowania. Interesujący wykładowcy, malarze, graficy. Wybrałam pracownię graficzną – litografię. Ale zajęcia odbywały się również w pracowni malarstwa, rzeźby, rysunku. W lecie mieliśmy plenery malarskie – wspomina z rozrzewnieniem Mira Sabatowicz.

Praca

Gdy obroniła dyplom, postanowiła jednak zająć się zupełnie inną dziedziną sztuki niż litografia. Zaczęła projektować i szyć artystyczną odzież z lnu. Jej stroje były ręcznie malowane lub zdobione haftem czy aplikacjami. Razem z koleżankami założyła stoisko w „Polskim Lnie” przy ulicy Grodzkiej w Krakowie. Przyciągało ono wiele amatorek nietuzinkowych ubrań. – Brałam udział w pokazach mody i myślałam, że to moja droga zawodowa. Ale oprócz tego projektowałam plakaty i afisze, między innymi w Kinie Pod Baranami. I to sprawiło, że w moim życiu nastąpił przełom. Namówiona, by spróbować nowoczesnego narzędzia do projektowania, jakim jest komputer, uległam. W zaprzyjaźnionej redakcji poznałam świat reklam i składu gazet. I tak z projektantki mody stałam się grafikiem komputerowym.  Pracowałam w tym zawodzie dla kilku gazet w Krakowie – opowiada Mira Sabatowicz.

Chociaż to również jest zajęcie wymagające talentu artystycznego, nie pozwala ono na swobodę twórczą. Zatem w wolnych chwilach Mira nadal rysowała i malowała. I marzyła, że kiedyś założy własną galerię sztuki. Oczyma wyobraźni widziała ją w starym budynku z modrzewiowych bali. Z początku wydawało się to absurdalnym kaprysem, aż do czasu, gdy Mira dowiedziała się o wystawionej na sprzedaż drewnianej chałupie z 1866 roku, znajdującej się w centrum Tomic.

Galeria

Dom natychmiast ją oczarował. Nie miało znaczenia, że ściany pokryte były odpadającymi tynkami i zwisającymi strzępami tapet, a gdy Mira weszła do środka, zbutwiała podłoga zapadła się pod jej stopami… Kobietę wręcz opętała myśl o zakupieniu chaty i przywróceniu jej dawnego blasku, jednak nie było wcale pewne, czy właściciele zechcą ją spieniężyć. Trzynastka spadkobierców domu, mimo iż miała zamiar się jej pozbyć, dotychczas nie umiała się porozumieć się w sprawie warunków sprzedaży. Dlatego, choć nie brakowało osób zainteresowanych nabyciem domu, każda z nich musiała obejść się smakiem. Gdy Mira dowiedziała się, że jej oferta zakupu spotkała się z przychylnym odzewem wszystkich współwłaścicieli, była mile zaskoczona. – Być może wynikało to z tego, że inni chcieli kupić ten dom tylko po to, by go zburzyć i zyskać atrakcyjne miejsce w centrum wsi. A tylko ja zamierzałam go ratować – opowiada Mira.

Choć w chwili zakupu chata wyglądała fatalnie, po zeskrobaniu warstw tynku i farb okazało się, że ściany z potężnych drewnianych bali uszczelnionych mchem zachowały się w doskonałym stanie. Przetrwała również oryginalna, dziewiętnastowieczna ceglana posadzka w przedsionku. We wszystkich pozostałych pomieszczeniach podłogi trzeba było wykonać od nowa. – Wymieniłam też pokrycie dachu. Brzydkie, betonowe dachówki zastąpiłam ceramicznymi. Żeby nie raziły nowością, kupowałam wyłącznie używane, z pięciu różnych miejsc – między innymi ze starej chałupy, z przystanku autobusowego, z kościółka. Nie za bardzo do siebie pasowały, bo miały różne zaczepy, ale jakoś udało się je połączyć – opowiada Mira.

Bałysowanie

Zanim remont się zakończył, zaczęła działać, by skupić wokół przyszłej galerii twórców z gminy Tomice i najbliższych okolic. Okazało się, że udało jej się zapełnić ogromną lukę w lokalnym życiu artystycznym. Zjazdy twórców w galerii rozpoczęły się na początku 2009 roku, pomimo iż zima była sroga, a chata nie miała jeszcze ogrzewania. Te drobne niedogodności nikogo nie zrażały. Artyści woleli siedzieć w kurtkach i rozgrzewać się gorącą herbatą niż zrezygnować z choć jednego spotkania. Za patrona galerii Mira obrała rzeźbiarza i malarza pochodzącego z Tomic – Wincentego Bałysa, rozstrzelanego przez hitlerowców na początku II wojny światowej.

Bałysówka – bo tak brzmi jej nazwa – z powodzeniem działa już od jedenastu lat. Co roku w maju odbywa się w niej wernisaż nowej wystawy, którą potem można oglądać przez następnych dwanaście miesięcy. Kilka lat temu wydarzenie to urosło do rangi prawdziwego święta gminy Tomice, które przygotowywane jest wspólnie z miejscowymi władzami, ośrodkiem kultury oraz lokalnymi organizacjami. Od tamtej pory wernisażowi towarzyszą występy artystyczne i uczta przygotowana przez panie z kół gospodyń wiejskich. Całość zwana jest Majowym Bałysowaniem i przyciąga zawsze mnóstwo osób. Niestety, w tym roku z powodu pandemii koronawirusa impreza się nie odbyła, a wystawę można było podziwiać jedynie online.

Przyjazna dusza

Epidemia przerwała regularnie spotkania artystów i miłośników sztuki w Bałysówce, a także sprawiła, że przestały przychodzić do niej dzieci, które uczęszczały tam na zajęcia ceramiczno-garncarskie. Zabrakło też wycieczek, które wcześniej często ją odwiedzały. Ale to nie znaczy, że galeria jest opuszczona i nic się w niej nie dzieje. Bałysówka od 2013 roku jest również domem Miry Sabatowicz. – Mam przyjazną duszę obok siebie. To też plastyk, Ślązak, po szkole plastycznej. Maluje, rzeźbi. Bardzo polubiło go całe grono Bałysówkowiczów. Razem wszystko idzie lepiej. Cały czas ulepszamy dom, ocieplamy. Zbudowaliśmy taras, który będzie świetną sceną – wyznaje Mira.

Odkąd artystka zamieszkała w Tomicach, zaczęła poświęcać więcej czasu sztuce. Zwłaszcza od chwili, gdy na dobre zrezygnowała z pracy grafika komputerowego. Maluje, rysuje, czasem rzeźbi, wykonuje także ceramikę artystyczną. Jest cenioną portrecistką. Przez lata prowadziła również zajęcia plastyczne i ceramiczne w Ośrodku Kultury Gminy Tomice oraz Centrum Kultury i Promocji w Brzeźnicy. – Jak już mówiłam, nigdy nie chciałam być nauczycielką, ale praca z dziećmi przyniosła mi dużą satysfakcję – podkreśla. Niedawno Mira Sabatowicz otrzymała odznakę honorową Zasłużony dla Kultury Polskiej.

Edyta Łepkowska

Share:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Rozwiąż zadanie *